Mr Madman RADNY
| Temat: We're all mad here... Nie Paź 04, 2015 2:40 am | |
| the warning to the people
the good and the evil IMIĘ I NAZWISKO: Malcolm Garrison, jednak zdecydowanie bardziej znany od tego nudnego miana jest jego pseudonim, który doskonale opisuje jego drugie oblicze - Mr Madman. Szaleniec nadchodzi! DATA URODZENIA I WIEK: Urodził się 29 marca 1978 roku i to właśnie w tym zapchlonym miasteczku zwanym Berkley. Trudno uwierzyć, że ma już trzydzieści siedem lat. STOSUNKI RODZINNE: Tatuś go bił, mamusia go biła, często sam siebie bił, a potem urodził się jego młodszy braciszek i wszystko się zmieniło. Nie pozwolił już nikomu podnieść na siebie ręki. Musiał być silny dla tej małej istotki, jedynej pokrewnej duszy, jaką podarował mu los. Ale los jest złośliwy. Już cała rodzinka nie żyje, został tylko Malcolm.
Peter Garrison (ur. 13.01.1921, zm. 03.09.1983) - protoplasta Henry'ego Garrisona. Jako ojciec był zbyt pobłażliwy, lecz jako dziadek starał się nie popełnić tego samego błędu wobec wnuka. Był przedsiębiorczym człowiekiem, bardzo odpowiedzialnym za swoją firmę i rodzinę. Malcolm praktycznie wcale go nie pamięta, jednak babcia uparcie twierdziła, że istniała między nimi silna nić porozumienia, również upierała się przy zdaniu, że jej starszy wnuk wdał się w dziadka.
Victoria Garrison (ur. 27.10.1931, zm. 11.06.2008) - babcia, do której Malcolm żywił same ciepłe uczucia. Była to osoba niezwykle pogodna, cierpliwa, rozsądna. Samo stanie obok niej było w stanie ukoić nerwy. Kochała obu wnuczków, lecz to nad losem Malcolma zawsze ubolewała. To ona nakłoniła go do rozpoczęcia studiów na Uniwersytecie Oxfordzkim, nawet opłacała jego wydatki związane z edukacją przez dobre kilka lat.
Henry Garrison (ur. 05.04.1953, zm. 17.02.1996) - znienawidzony ojciec. Gdy tylko się upił, używał przemocy wobec żony i syna. Prawie doprowadził rodzinną firmę do ruiny. Malcolm nie ma po nim ani jednego dobrego wspomnienia. Kiedy wściekły mężczyzna wpadł do pokoju dwuletniego Oscara, starszy syn wdał się z nim w bójkę i zepchnął ze schodów. Jego śmierć nawet przez policję uznana została za nieszczęśliwy wypadek.
Margaret Garrison (ur. 07.03.1957, zm. 25.12.2011) - matka, która nigdy nie darzyła go miłością. Została zgwałcona przez męża w noc poślubną, a dowodem tego był dla niej Malcolm. Broniła się jak mogła przed wychowywaniem go. Uwielbiała na niego krzyczeć, od czasu do czasu nim szarpała. Starszy syn wszystko jej wybaczył, gdy tylko wydała mu na świat młodszego braciszka. Po śmierci Oscara znienawidził ją, zwłaszcza, że nie nosiła odpowiednio żałoby. Zabił ją, poćwiartował jej ciało i ukrył szczątki w kilku miejscach.
Oscar Garrison (ur. 09.05.1994, zm 08.11.2011) - ukochany młodszy brat. To Malcolm zmieniał mu pieluchy, karmił, pielęgnował. Był o niego chorobliwie zazdrosny, zabierał go nawet z rąk babci. Oscar miał cztery lata, gdy Malcolm wyjechał na studia. Starszy brat nie zapomniał o nim i chętnie wracał przy każdej nadarzającej się okazji do domu, żeby spędzić z nim chociaż trochę czasu. Po ukończeniu studiów wrócił do Berkley tylko dla niego. Bawił się z nim, chodził na jego mecze, latał za nauczycielami w czasie wywiadówek, aby rozpytać o jego postępy w nauce. Kochał go całym sercem. W wieku siedemnastu lat Oscar został porwany i zamordowany. Malcolm strasznie przeżył jego śmierć, właściwie do dziś nie może się z nią pogodzić. Utrata brata była jednoznaczna z utratą duszy. Pożądał go, rozpaczliwie potrzebował przy swoim boku, chciał go spętać niewidzialnymi więzami. To była jedyna osoba, której nie mógłby skrzywdzić.
ORIENTACJA SEKSUALNA: Nie obnosi się ze swoim biseksualizmem. Jak każdy mężczyzna ma swoje potrzeby, które może spełnić zarówno przy boku kobiety, jak i przy boku mężczyzny. Jednak najbardziej fascynują go nastoletni chłopcy dopiero wkraczający w dorosłość. Mr Madman to wręcz ich kocha! ZAWÓD: Z wykształcenia prawnik i lekarz ze specjalizacją z kardiochirurgii, jednak obecnie jest biznesmenem zajmującym się zarządzaniem rodzinną kompanią miedzi. W ramach hobby jest seryjnym mordercą.
GRUPA: Cywile RANGA: Radny Z której strony by na niego nie patrzeć, można śmiało stwierdzić, że nie wygląda na swój wiek. Nawet najbystrzejsi obserwatorzy daliby mu około trzydziestu lat, lecz nie trzydzieści siedem. Chyba że się nie ogoli, wtedy rzeczywiście wygląda jak gość po trzydziestce. Zarost sprawia, że wygląda bardziej dojrzale, jednak ten rzadko można u niego zauważyć. Jego twarz prezentuje się najlepiej wtedy, gdy jest całkowicie gładka i nic nie zwiastuje, iż miałby ten pogląd zmienić. Bladość skóry przyjemnie współgra ze stalowoszarymi oczyma, które są podkreślone przez cienkie brwi, oraz z jasnymi blond włosami. Specyfika jego włosów polega na tym, że niekiedy wydają się wręcz platynowe - ach, to odpowiednie światło. Należy też wspomnieć o jego tajemniczym spojrzeniu, które potrafi przeszyć na wskroś każdego. W jego tęczówkach zawsze kryje się ten nieodgadniony wyraz, dzięki któremu nikt nie wpadnie na to, co też kryje się w jego głowie. Poszczycić się może sokolim wzrokiem wyłapującym nawet najmniejsze detale. Jak na mężczyznę jest wystarczająco wysoki, gdyż mierzy sto osiemdziesiąt siedem centymetrów. Z jego wzrostem dobrze komponuje się przyjemna dla oka smukłość ciała. Smukła szyja, smukłe ramiona, smukłe biodra. Jednak wciąż budowa jego ciała odznacza się męskością. Ładnie zarysowane mięśnie dodają mu uroku, pokazują też, że jego ciało jest w stanie znieść większy wysiłek niż można by przypuszczać. Kobietom wydaje się przystojny, mężczyznom atrakcyjny, zatem ma wystarczająco wiele walorów, aby przyciągać spojrzenia innych. Często towarzyszy mu aura chłodu i niedostępności sprawiająca, że wydaje się jakby żywcem wyrwany z całkowicie innego świata. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że ma w sobie to tajemnicze coś. Być może to coś kryje się w dumnie wyprostowanej postawie, zdecydowanym spojrzeniu lub tajemniczym uśmiechu ulokowanym w kącikach ust. Jakaż to szkoda, że uśmiech ten jest fałszywy, nawet jeśli tak łudząco podobny do tego prawdziwego. Znaków szczególnych na jego ciele brak. Natura nie skalała go w nawet najmniejszym calu. Na jasnej skórze nie uświadczysz żadnego pieprzyka czy znamienia. Nie posiada żadnych kolczyków czy tatuaży. Brak jakichkolwiek blizn, co jest istnym cudem zważywszy na to, jak rodzice uwielbiali się nad nim pastwić w dzieciństwie. Niekiedy na miękkiej skórze można odnaleźć malinki, zadrapania, ugryzienia, czasem nawet czerwone ślady na nadgarstkach po solidnym wiązaniu. Bardziej temperamentni kochankowie lubią pozostawić po sobie kontrowersyjne pamiątki. Na swoje szczęście Malcolm nauczył się, jak doskonale ukrywać podobne ślady. Zresztą, te prędzej czy później i tak znikają. Dobra prezencja to podstawa, dlatego cała jego garderoba składa się z zadbanych, eleganckich ubrań, niekoniecznie markowych. Strój na dany dzień zależy od pory roku, pogody oraz charakteru samego wyjścia. Inaczej należy się ubrać na nieformalne spotkanie a inaczej na obiad służbowy. Prawie zawsze jest ubrany w białą koszulę i czarny garnitur, również pamięta o krawacie, który najczęściej bywa czarny, rzadziej granatowy. Przy takim ubiorze często na jego prawej ręce znajduje się elegancki zegarek ze skórzanym paskiem – pamiątka od babci z okazji dostania się na Uniwersytet Oxfordzki. Również należy wspomnieć o ozdobnych spinkach do mankietów. W zimne dni zakłada też długi do kolan, czarny płaszcz lub beżowy o zbliżonej długości. Po domu porusza się w luźnej koszulce i starych spodniach od dresu, ale tego nikt inny nie jest świadom. Gdy wychodzi z domu z powodu swoich ciemnych interesów, bądź po to, by szlajać się bez celu, co zdarza się bardzo rzadko, ma na sobie jeansy, koszulę i kurtkę z czarnej skóry. Mr Madman również lubi elegancki ubiór, więc lepiej uważać na kulturalnych dżentelmenów w drogich garniturach pojawiających się znienacka w środku nocy. Some men aren't looking for anything logical, like money. They can't be bought, bullied, reasoned or negotiated with. Some men just want to watch the world burn. Proces kształtowania osobowości zaczyna się już w dzieciństwie, co nie było korzystne w przypadku Malcolma. Miał to szczęście, że otoczony był miłością dziadków, jednak zabrakło podobnego ciepła ze strony rodziców. Do piątego roku życia był równie beztroskim dzieciakiem co większość rówieśników – bawił się, jadł smakołyki, miał przy sobie dorosłych, którzy dbali o jego higienę i ubiór. Kiedy trafił od dziadków pod opiekę rodziców, wszystko się zmieniło. Wychowany przede wszystkim przez często zmieniające się nianie od razu zauważył, że sam musi dbać o siebie i swoje własne interesy. W mgnieniu oka nauczył się czym jest samodzielność, gdy dostrzegł, że w życiu łatwiej mają ci, co są samowystarczalni. Instynktownie zaczął dążyć do niezależności poprzez poszerzanie swojej wiedzy i rozwijanie pasji. Używający przemocy ojciec i wrzeszcząca matka wbili mu do głowy, że to silniejszy zawsze ma rację. Z kolei z lekcji historii wyciągnął bolesną prawdę, iż zwycięzców nikt nie sądzi, nawet jeśli popełnili karygodne błędy. Od najmłodszych lat szukał więc w sobie pokładów siły. W domu nigdy za wiele nie mówił, starał się być niewidoczny, z kolei w szkole był jednym z najbardziej popularnych uczniów. Co roku wybierano go na przewodniczącego klasy, zawsze miał posłuch wśród rówieśników i przemawiał z wielką siłą, już wtedy ujawniając swe zdolności oratorskie. Nauczyciele naprawdę go uwielbiali, w końcu był pilnym, grzecznym uczniem, który zawsze wykazywał się wielką wiedzą. Łatwo było ich omotać, zwłaszcza, że Malcolm po pierwszych lekcjach życia w domu nauczył się jeszcze, że trzeba jak najszybciej przystosowywać się do otoczenia. Już jako dzieciak był tajemniczy, dawało się od niego wyczuć aurę nieprzystępności, nawet jeśli na jego twarzy widniał przyjacielski uśmiech. Wielki indywidualista, choć praca w grupie też przychodziła mu z łatwością, być może dlatego, że naturalnie przejmował rolę lidera. Dziś jest człowiekiem o wielu twarzach, który potrafi zakładać maski i płynnie przechodzić z jednej roli w drugą nadal pozostając przy tym w pełni naturalnym. Jego zdolności adaptacyjne są doskonałe. Łatwo wtopić mu się w otoczenie, ponieważ jest świetnym obserwatorem. Dzięki uważnym obserwacjom wyciąga w drodze dedukcji odpowiednie wnioski, przewiduje ruchy innych i wybiera najodpowiedniejszą dla danej sytuacji strategię działania. Uwielbia intrygi, słowne potyczki, a także manipulować innymi. Wprowadzanie ludzi w ruch niczym pionki na szachownicy jest takie zabawne, zwłaszcza tych wręcz boleśnie prostych ludzi. O tak, diabelnie inteligentna z niego bestia. Ma w sobie coś z geniusza, w końcu mało kto potrafiłby ukończyć równocześnie dwa najbardziej wymagające kierunki – medycynę i prawo - na Uniwersytecie Oxfordzkim. Na studiach bardzo przydały mu się zdolności oratorskie i przywódcze. Przy robieniu specjalności z kardiochirurgii wyćwiczył sobie pewny chwyt i precyzję. Stał się wręcz perfekcjonistą w wykonywanych przez siebie cięciach skalpelem. Już wtedy obce było mu współczucie, brakowało mu też zrozumienia wobec innych ludzi. Tak łatwo było mu otwierać ciała zmarłych na zajęciach praktycznych w szpitalnej kostnicy, gdzie miał praktyki. W interesach jest nieugięty. Nie idzie na kompromisy, potrafi przemówić do rozsądku udziałowcom i trzyma wszystkich w ryzach. Sam sporządza umowy i zawsze każdą sprawdza osobiście, w czym przydaje się wykształcenie w dziedzinie prawa. Zawsze dba przede wszystkim o dobro własnej firmy, która zatrudnia sporą część mieszkańców Berkley. Jako radny też stara się reprezentować zarówno interesy firmy, jak i jej pracowników. Choć przestał być pierwszoplanowym politykiem i raczej stara się być na uboczu przy podejmowaniu decyzji przez Radę Miasta Berkley, to jednak nie można odmówić mu charyzmy. Przy każdym wystąpieniu bije od niego niesamowity blask, w którym kryje się jego prawdziwa siła. Nad wyraz łatwo przychodzi mu analiza sytuacji oraz odczytanie kolejnych zamiarów innych radnych. Trzyma się tej zaszczytnej funkcji jedynie ze względu na zdobywanie nowych informacji do użytku własnego. Poza tym, wielu mieszkańców chce go mieć na tym stołku. Potrafi wykorzystać swoje walory fizyczne do osiągnięcia własnych celów. Łatwiej jest ciągnąć kogoś za język, gdy najpierw się go uwiedzie, to przecież metoda znana już od wieków. Skoro ma przyjemną aparycję dla oka, grzechem byłoby z tego nie korzystać. Jako kochanek sprawdza się znakomicie. Ma naprawdę spore doświadczenie w łóżku, czego mógłby mu pozazdrościć niejeden mężczyzna. To, czy wyląduje w łóżku z kobietą, czy z mężczyzną, nigdy nie wydawało mu się istotne. Jednak starannie dobiera sobie partnerów, aby czasem po jednym nierozważnym numerku nie została mu pamiątka w postaci choroby wenerycznej. Jeśli wdaje się już w jakiś romans, zawsze ogranicza się jedynie do fizycznych aspektów związku. Uczucia nie wchodzą w grę, nie w jego przypadku. Ale gdyby jakimś cudem dały o sobie znać, Malcolm stałby się cholernie zazdrosny o swojego wybranka i zapewne spróbowałby go przy sobie zatrzymać za wszelką cenę. Nigdy nie był najlepszym materiałem na przyjaciela. Ma spore wymagania wobec innych i dla nikogo nie zaniżyłby swoich standardów. Czy inteligentna rozmowa to tak wiele? Na dodatek nie zawsze jest subtelny, a wszystko przez brak empatii, który wręcz odrzuca. Niestety, mógłby policzyć na placach jednej ręki osoby, jakie zdołały się do niego zbliżyć na tyle, aby ujrzeć go od podobnej strony. Po śmierci brata ujawniła się jego najmroczniejsza strona. Jako nastolatek uśmiercił swojego ojca, z czego zawsze się w głębi ducha cieszył, ba, nieraz rozkoszował się tym faktem, lecz torturowanie własnej matki – nieważne jaka by ona nie była - przechodzi ludzkie pojęcie. Dwa lata temu do życia powołany został Mr Madman. To on uwolnił ogromne pokłady agresji i okrucieństwa. Seryjny morderca wyłapując po nocy dilerów i strzelający im w głowę z bliskiej odległości, a od niedawna patroszący ich ciała. To nie jest normalne, to zbrodnicza działalność budząca obrzydzenie. Ale czegóż się nie robi w imię zemsty. Wszyscy powiązani ze śmiercią jego brata muszą zginąć. – I believe whatever doesn't kill you, simply makes you... – Stranger. Historia jednostki może zacząć się długo przed jego życiem. Dzieje rodziny często decydują o życiu człowieka, tak przynajmniej było w przypadku Malcolma. Cofnijmy się więc dalej niż do daty jego narodzin.
Peter i Victoria Garrison byli zgodnym i szczęśliwym małżeństwem, pomimo różnicy wieku wynoszącej aż dziesięć lat. On był głową rodziny dbającą o finanse, ona zaś dbała o ognisko domowe - standardowy podział obowiązków jak na tamte czasy. Choć związek ten zbudowany został z racjonalnych pobudek, to jednak zaowocował w prawdziwe uczucie, w jakim odnaleźć można było głębokie zaufanie i mocne przywiązanie. Rok po ślubie para doczekała się syna, rzecz jasna ciesząc się z przyjścia pociechy na świat. Ich radość z pewnością nie byłaby tak wielka, gdyby tylko wiedzieli, jak nieudaną kreaturę powołali do życia. Henry Garrison nie był zbyt mądrym człowiekiem. Właściwie to był tępym osobnikiem, który zapewne nic nie osiągnąłby w życiu, gdyby nie jego zaradni rodzice. Wcale nie marzył o założeniu własnej rodziny, w końcu nie zamierzał słuchać się jakiejś baby i znosić krzyków biegających wokół bachorów; o wiele chętniej przehulałby resztę majątku w dalekich podróżach. Nie byłby pierwszym i zapewne nie ostatnimi opuszczającym to przeklęte miasto, jednak rodzice szybko przemówili mu do rozsądku, grożąc wydziedziczeniem, jeśli nie spełni ich woli. Ożenił się więc, rzecz jasna niezbyt chętnie, bez skrupułów unieszczęśliwiając swoją wybrankę - Margaret Brown. Ich małżeństwo nie zaczęło się zbyt dobrze, gdyż pan młody nie zgodził się na wymarzoną przez pannę młodą podróż poślubną, upił się na weselu do nieprzytomności, a gdy odzyskał przytomność w środku nocy w sypialni, wziął świeżo upieczoną małżonkę siłą, kompletnie zapominając o użyciu prezerwatywy, aby nie narażać się na późniejsze wrzaski spłodzonych przez siebie dzieciaków. Dziewięć miesięcy później, przez tak rażącą niekompetencję, urodził się zdrowy, silny chłopiec, któremu nadano imię Malcolm. Ojciec raczej o niego nie dbał, o wiele bardziej wolał po godzinach pracy w rodzinnej firmie włóczyć się po spelunach, aby tam narzekać na swój nędzny żywot z kieliszkiem w ręku i w towarzystwie dam lekkich obyczajów. Matka też nie był lepsza, zwyczajnie nie mogła patrzeć na swojego syna, ponoć wielce przypominającego swojego ojca. Mały wychowywał się więc przez pierwsze pięć lat pod okiem dziadków - prędzej wdając się we własnego dziadka niż ojca - dopóki ze światem doczesnym nie pożegnał się Peter Garrison. Rodzinna firma zajmująca się wydobyciem i obróbką miedzi wpadła więc na mocy testamentu zmarłego w ręce jego syna, żonie zaś pozostawił rodzinną posiadłość i sporą kwotę na koncie. Kobieta jednak dom pozostawiła synowi i sama wyjechała do Londynu, aby zamieszkać z siostrą i jej mężem w okazałym apartamencie. Gdy zabrakło dziadków, Malcolma pozostawiono samemu sobie. Matka nim gardziła, prawie przy każdym spotkaniu musiała go szarpać, co czyniła już po wyjściu niańki, z kolei ojciec po powrocie do domu wrzeszczał na niego i bił, o ile był na tyle trzeźwy, żeby go znaleźć i potem złapać. Wychowywany w takim środowisku, skupiał się na sobie - na własną rękę rozwijał swoje zainteresowania, już od najmłodszych lat wyróżniając się spośród rówieśników. W wieku szesnastu lat Malcolm niespodziewanie został starszym bratem. Dla wszystkich jasnym było, że nie jest to dziecko Garrisona, więc ten szalał z wściekłości i nienawiści do kolejnego dzieciaka obecnego pod jego dachem. Za to Margaret była szczęśliwa z powodu pojawienia się na świecie dziecka będącego owocem miłości, nawet jeśli jej kochanek zwiał z miasta zaraz po jego narodzinach. Kolejnemu synowi dała na imię Oscar, jednak nie potrafiła otoczyć go odpowiednią opieką, więc wszelkie zadania przejął Malcolm. To on dbał o higienę małego brzdąca, towarzyszył mu przy ząbkowaniu, pierwszym kroku, pierwszym słowie. Kiedy więc pewnej nocy do pokoju Oscara wpadł pijany Henry, nastolatek nie zawahał się wdać z nim w bójkę, wypchać z pokoju, a potem zepchnąć ze szczytu schodów. Zabił ojca w afekcie, rozkoszując się tym faktem, lecz nie chwaląc nim z nikim. Policja nawet nie węszyła i w końcu wszyscy uznali to za nieszczęśliwy wypadek. Victoria Garrison powróciła do rodzinnego miasteczka i postanowiła zająć się rodziną. Firma była już doprowadzona przez jej syna do tragicznego stanu, mimo to z pomocą dawnych znajomych męża podźwignęła ją z dna. Zajęła się młodszym wnuczkiem, starszego zaś posłała do Anglii na studia, dostrzegając jego predyspozycje do nauki. Finansowa pomoc babci okazała się niezbędna do studiowania na Uniwersytecie Oxfordzkim. Rzucił się na głęboką wodę i rozpoczął w tym samym czasie medycynę oraz prawo, a dzięki swoim zdolnościom ukończył równocześnie oba kierunki z wyróżnieniem. Po studiach Malcolm powrócił w rodzinne strony, aby znów zająć się młodszym braciszkiem oraz objąć kierownictwo nad firmą. Zmodernizował firmę poprzez poszerzenie zakresu jej działalności. Wydobycie i obróbka miedzi nadal były głównym filarem działalności przedsiębiorstwa, jednak powstał też drugi filar oparty na produkcji radiatorów. Tak oto stopniowo firma zwróciła się też ku robotyce i cybernetyce, z początku wykonując dość nieśmiałe kroki w tym kierunku. Przynajmniej liczba miejsc pracy wzrosła, rodzina Garrisonów znów została wyniesiona na piedestał, dzięki czemu dla samego Malcolma otworzyły się nowe możliwości. Ale problem z rozwojem firmy nie był jedynym. Kiedy pod nieobecność Malcolma pieczę nad kompanią miedzi sprawowali inni, dochodziło do wielu nieprawidłowości, do zysków szybko dorwały się hieny i to dość wpływowe oraz niebezpieczne. Dopóki Malcolm nie zyskał wystarczająco silnej pozycji i mocnej autonomii, przymykał na pewne rzeczy oko. Po śmierci Victorii Garrison pewne osoby przestały się hamować w całej tej grabieży. W końcu nieoficjalni partnerzy biznesowi położyli łapy na zbyt wielu inwestycjach, dlatego w firmie zostały dokonane czystki. W ciągu pięciu lat (2006-2011) modernizacji Malcolm zdążył zostać radnym, przy okazji narobił sobie wielu wrogów na arenie politycznej oraz w sferze gospodarczej, a wśród nieprzychylnych mu ludzi znaleźli się nawet ci mający wspólne interesy z gangiem SOA. Działania nowego właściciela kompanii miedzi na rzecz miasta nie spodobały się wszystkim. Pewnego dnia siedemnastoletni wówczas Oscar został porwany rzekomo dla okupu, jednak porywacze nie wysunęli żadnych żądań. Kilka dni później pod rodzinną posesją Malcolm znalazł zwłoki brata, które zaniósł do jego sypialni, położył na łóżku i przez długie godziny trzymał w swych ramionach. Po tym wydarzeniu Malcolm nie był już dawnym sobą. Miesiąc później zabił własną matkę, zanim jednak tego dokonał, nieco ją torturował. Ale miał przy tym niewiele zabawy, więc gdy już zginęła od noża wbitego prosto w serce, rozczłonkował jej ciało i ukrył w różnych miejscach. Były plotki na temat jej zniknięcia, jednak znakomita większość przyjęła wersję, że uciekła ze swoim kolejnym kochankiem po śmierci ukochanego syna. Wcale nie wycofał się ze swej wizji oczyszczenia miasta z sieci powiązań, jedynie zmienił się jej kształt. Pod maską świętego kryje się teraz grzesznik, który z uśmiechem na ustach zabije każdego śmiecia, który stanie mu na drodze. Jest w stanie nawet zniszczyć całe to zapchlone miasto, doszczętnie je spalić, byleby tylko osiągnąć swój cel. Pragnie teraz jedynie zemsty na wszystkich odpowiedzialnych za śmierć jego brata. FOBIE: ♦ Boi się latać. Dla niego najgorszą śmiercią byłoby wyrzucenie go z pokładu samolotu, rzecz jasna bez spadochronu. I wcale nie ma lęku wysokości, po prostu sama wizja latania wydaje mu się nienaturalna dla człowieka. ♦ Obawia się tego, że mógłby zostać zarażony wirusem HIV, dlatego regularnie powtarza badania pod kątem chorób wenerycznych. Jak na razie nie złapał żadnego cholerstwa. CHOROBY: Nie był u żadnego specjalisty, który mógłby u niego stwierdzić chorobę psychiczną, jednak na pewno nie jest w pełni zdrowy na umyśle. UZALEŻNIENIA: ♦ Hazard to jego wielka miłość. Poker kręci go najbardziej. ♦ Podejrzewa u siebie uzależnienie od adrenaliny. Ten dreszczyk emocji podczas zabijania niesamowicie go kręci - za każdym razem coraz bardziej. SŁABE STRONY: ♦ Jego najsłabszą stroną od zawsze był brat. Niegdyś zrobiłby wszystko, żeby zapewnić mu bezpieczeństwo. Po jego śmierci samo wspomnienie o nim boli. Gdy ktoś próbuje o nim choćby napomknąć, Malcolm wpada w istny szał. ♦ Żądza zemsty jest główną motywacją dla wszystkich jego działań, jednak stanowi też ogromną słabość. Dla zemsty jest w stanie posunąć się do wszystkiego, nawet jeśli byłoby to jednoznaczne z samodestrukcją. ♦ Martwi go to, że jakiś glina mógłby wpaść na jego trop. Zawsze skrupulatnie usuwa ślady, lecz nigdy nie ma stuprocentowej pewności, że gdzieś nie zostanie kropla krwi. ♦ Nie strzela zbyt dobrze. Choć ma doskonały wzrok, to jednak nie nadawałby się na snajpera. Ale z bliskiej odległości strzelenie komuś w łeb nie jest aż takie trudne. UMIEJĘTNOŚCI: ♦ Jest doskonałym chirurgiem, niezwykle uzdolnionym. Ma bardzo pewną rękę, ta jeszcze nigdy mu nie zadrżała przy trzymaniu skalpela. Dzięki wykształceniu w dziedzinie medycyny potrafi doskonale wypatroszyć swoje ofiary. ♦ Zna na pamięć najważniejsze akty prawne z zakresu ochrony praw człowieka i obywatela. Śpiewająco wymieni wszystkie artykuły, więc w razie aresztowania jego osoby bez mocnych dowodów wybroni się bez większych przeszkód. ♦ Jest świetnym obserwatorem, dzięki czemu po samej obserwacji potrafi wiele wydedukować. Właśnie dlatego tak dobry z niego strateg. ♦ W sztuce manipulacji nikt go nie pobije. ZAINTERESOWANIA: ♦ Sztuka zawsze go zachwycała. Po zdobyciu pokaźnego majątku postanowił zostać mecenasem sztuki. Często wspiera młodych artystów finansowo. ♦ Medycyna intrygowała go od dzieciństwa. Przede wszystkim praca serca wydała mu się ciekawa, dlatego też został kardiochirurgiem. ♦ Uwielbia teatr i operę. ♦ Gastronomia wydaje mu się ciekawą dziedziną. Dopiero od niedawna stawia pierwsze kroki w tej sferze. Gotowanie wcale takie proste nie jest. Najbardziej lubi robić desery, przy których zawsze eksperymentuje. Rzadko kiedy ma jednak czas, żeby zajrzeć do kuchni. DODATKOWE: ♦ Jako student medycyny, który był wręcz obsesyjnie zafascynowany pracą serca, podjął współpracę z pewną grupą przestępczą, dla której pobierał narządy w zamian za możliwość eksperymentowania na sercach denatów, o ile te nie były na sprzedaż. ♦ Kochał swojego brata. Kochał go sercem, duszą, a także ciałem. Pragnął odwzajemnienia tych uczuć, lecz nigdy nie odważyłby się go do czegokolwiek zmusić. ♦ To media nadały mu nazwę Mr Madman. ♦ Jest bardzo ważną personą w mieście. Kompania miedzi, której jest właścicielem, zapewnia pracę wielu mieszkańcom. ♦ Jego kubki smakowe nie zniosą smaku podłego trunku. Gustuje w mocniejszych alkoholach. Whisky, rum, czasem zdarzy mu się sięgnąć nawet po wódkę. Na całe szczęście zna umiar i nigdy jeszcze nie zdarzyło mu się upić. ♦ Po śmierci brata wycofał się z życia publicznego prawie na rok. Zaszył się w rodzinnej posiadłość i nikogo do siebie nie dopuszczał. ♦ Przeznacza pokaźne datki na organizacje charytatywne. ♦ Jest ateistą. Żaden wyimaginowany stwór mu do szczęścia niepotrzebny. ♦ Zabił ojca, matkę oraz piętnastu dilerów, z czego sześciu wypatroszył. Nie interesuje go to, do jakiego gangu przynależą, po prostu wybije wszystkich. To SOA stało za śmiercią jego brata, jest o tym święcie przekonany. Nie obchodzi go żaden rozłam w ich szeregach, chce tylko zemsty. STATYSTYKI: ♦ Celowanie - 3 ♦ Siła - 4 ♦ Kondycja - 5 ♦ Inteligencja - 9 ♦ Wytrzymałość - 7 ♦ Zręczność - 7 ♦ Walka wręcz – 6
Ostatnio zmieniony przez Mr Madman dnia Czw Paź 08, 2015 9:46 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|