Matka. Jasnowłosa, krucha jak szkło piękność starej daty, której ufność w ludzką przemianę na lepsze przewyższa jedynie jej wrodzona dobroduszność. W swojej rodzicielskiej karierze ani razu nie podniosła ręki na którekolwiek ze swoich dzieci, darząc je szacunkiem jako istoty żywe i myślące, a jednocześnie cierpliwością i systematycznością ucząc ogólnych zasad współżycia w społeczeństwie. Dorobiła się trójki pierw pociech, potem podpór w trudnych chwilach. Miłośniczka angielskiej, ciężkostrawnej kuchni i wspólnie spędzanych rodzinnych wieczorów. Za młodu nauczycielka klas podstawowych, po urodzeniu drugiego trzeciego dziecka gospodyni domowa. Alkoholu wystrzega się jak trucizny i nie lubi, kiedy ktokolwiek w jej towarzystwie chociażby wspomni o czymś bardziej procentowym niż szklanka wody. Przez Braidy’ego kochana jak nikt inny na świecie, lecz jedynie na płaszczyźnie komunikacji syn-matka.
Gordon Midgley 63l.
Tak zwany ojciec. Od wielu lat jedynie z racji tego, iż uczestniczył w procesie płodzenia Braidy’ego. W Wieku lat trzech chłopiec był świadkiem tego, jak ojciec znęca się nad matką psychicznie i fizycznie, prowadzony przez głos alkoholika, którego w sobie skrywał. Trwało to praktycznie dzień w dzień przez 5 kolejnych lat, aż sprawa stała się na tyle poważna, iż wylądował za kratkami, gdzie odbył przymusowy odwyk z braku napitków. To dzięki wspomnieniom tych nieszczęsnych lat i brawurze policjantów, którzy zgarniali go kilka minut po pobiciu matki do nieprzytomności Braidy zdecydował się zostać w przyszłości stróżem prawa. Niestety po odsiadce (skróconej za dobre zachowanie o 5 lat), Gordon wrócił do żony, a ta przyjęła go bez żalu. Co prawda zmienił się na lepsze i starał odświeżyć kontakt z dzieciakami, jednak dla braci było już za późno. Tolerują go jedynie ze względu na szczęście matki.
Lorelle Catburry 21l.
Najmłodsze z dzieciąt, powite już po sprawie z więzieniem. Owoc seksu zarówno z przeprosin, jak i z przebaczenia. Od roku (chyba) szczęśliwa mężatka. W związku z Perrym od lat dziesięciu. Nikt nie mówił, że pierwsza, szczenięca miłość musi być pomyłką młodości. Dziewczyna spokojna, otwarta na świat i piegowata. Po matce odziedziczyła wielkie, lśniące oczy, po ojcu zawadiacki uśmiech małej kokietki. Braidy sam brałby, gdyby nie więzy krwi. Nie jest ona oczywiście uniwersalnie piękna jak Candice, ale spokojnie można ją uznać za jedno z lepszych dzieł natury. Niewysoka po mamusi, wieńczona sprężynami karmelowo-czekoladowego włosia, chuda jak szczypiorek. Jej najgorszą wadą jest najprawdopodobniej przesadzony pedantyzm – zanim wsiądzie za kółko, musi odkazić pół auta, inaczej dostanie kota.
Kiaran Midgey 38l.
Pierworodny syn, starszy brat, przewodnik po dorastaniu. To dzięki niemu Braidy poznał smak pierwszego papierosa i rozdziewiczył gardło sprezentowaną rodzicom na rocznicę brandy. To dzięki niemu przeszedł mu dawny uraz do alkoholi i pozostał jedynie do alkoholików. Także dzięki niemu Braidy poznał swoją pierwszą dziewczynę, wtedy szesnastoletnią Leah. Łączy go z bratem wiele pozytywnych, ale i negatywnych wspomnień. Kiaran jest wolnym strzelcem pracującym gdzieś w gazecie. Matka w wolnych chwilach między sprzątaniem domu i gotowaniem podejrzewa go o homoseksualizm, gdyż od 10 lat nie przyprowadził do domu żadnej ze swoich dziewczyn.
Przyznać trzeba, że Braidy w żadnym razie nie zalicza się do rzeszy potencjalnych modelów. Jest wysoki, umięśniony przez lata ćwiczeń fizycznych i stosunkowo dobrze ubrany, jednak z twarzy nie zerka mu przystojniak rodem z wenezuelskiej telenoweli i nie ustawia się za nim sznureczek chętnych panien… Chociaż ten by zapewne nie pogardził.
Nie wdał się specjalnie ani w piękną matkę, ani w przystojnego (za młodu) ojca, tak więc w wieku lat jeszcze nastu zwykł twierdzić, iż jest owocem namiętnej relacji z listonoszem, czy innym hydraulikiem. Zupełnie nie rozumie tego, co kieruje Candice skoro ta ciągle jeszcze od niego nie uciekła, jednak nie zadaje pytań. Jest zdania, że lepiej nie próbować rozpętać burzy, jeżeli dzień wydaje się być słoneczny.
Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest jego poważna twarz. Braidy nie wzbrania się przed różnorakimi grymasami, jednak te kilka lat spędzonych na policyjnej służbie nauczyło go, że im poważniej wygląda, tym poważniej go traktują. Dlatego na co dzień nie jest przykładem uśmiechniętego kochasia z romansów niskiej klasy. W ogóle romantyzm przejawia jedynie wobec swojej dziewczyny, honorując tym samym jej kobiece potrzeby i (jego zdaniem) cudowną, damską ułomność nakazującą płci pięknej umiłowanie do świec, randek w restauracjach, czy spacerów w świetle księżyca. To dla niej szczerzy gębę w grymasie szczęścia i, tu trzeba przyznać, nie przychodzi mu to specjalnie trudno. W jej towarzystwie pogodnieje bez udziału zdrowego rozsądku, tak jakby sama świadomość jej bliskości wpływała na wydzielanie hormonów szczęścia. Za nią także najczęściej podążają czekoladowe oczy Braidy’ego.
Wieńczy go niechętnie poddająca się jakiejkolwiek stylizacji czerń włosów. Zazwyczaj udaje się je ułożyć jedynie na tyle, by wyglądały cokolwiek gustownie, jednak nie ma co marzyć o awangardowych fryzurach. Braidy jest z tych stuprocentowo samczych mężczyzn, toteż nie toleruje u siebie nadprogramowych włosów pomijając okolice podbrzusza, nóg, pach, czy brody. Nigdy nie nosił kucyka, nigdy nie bawił się w tęczowe stylizacje, nigdy nie paradował poprzekłuwany jak laleczka voodoo.
Jest właścicielem dużych, męskich stóp i dłoni. Nie jest już dojrzewającym młodzieńcem, toteż budowa jego ciała jest proporcjonalna względem ogólnej całości. Nie należy do najszczuplejszych, jednak nie przez wzgląd na nadmiar tkanki tłuszczowej (za którą zbierałby tęgie lanie od Candy), a mięśni radośnie przeciskających się przez skórę.
W zestawie ma jeszcze nieprzesadnie gęste brwi, prosty nos i kilka zabawnie umiejscowionych pieprzyków, ale o tym powinna wiedzieć jedynie jego dziewczyna.
Jeżeli chodzi o specyfikę ubioru – poza nagłymi akcjami typu przydybanie jakiegoś dilera, nie wymaga się od niego noszenia ubioru ochronnego, czy munduru. Dlatego zazwyczaj chodzi w wygodnych, prasowanych (kiedyś) w kancik spodniach i wybieranych przez Candice koszulach, w chwilach wolnych przeskakując w longsleeve, obcisłe bokserki, czy zwyczajne koszulki z kolorowym nadrukiem. Nie przywiązuje wagi do treści, bowiem nie czuje się przez nią w jakikolwiek sposób reprezentowany. Sypia jedynie w spodniach i bieliźnie, chociaż od kilku lat ktoś skutecznie przekonuje go do ekonomiczności kładzenia się w stroju Adama, skoro i tak w nim się budzi.
Braidy jest niezwykle prostym w obyciu człowiekiem. Zazwyczaj wie czego chce i nie bawi się w okrężne drogi by to zdobyć. Jest jednak zwolennikiem wykładania kawy na ławę we wszystkim, co nie tyczy się Candy. Przy niej sprawa jest o tyle skomplikowana, że spotkał ją w swojej wolnej chwili wolontariatu w obyczajówce i… Tak już zostało. Początkowo głupio było mu się przyznać do omyłki w tytułowaniu po zawodzie, później zaś stwierdził, że im mniej jego słodki Cukierek wie, tym lepiej śpi. Dlatego też rzadko kiedy pozwala sobie na luźny wieczór z nią u boku w obleganej restauracji. Preferuje ciche kawiarenki w dobrym stylu i ustronnym miejscu, zamawianie chińszczyzny do domu, czy szarpnięcie się na rezerwację raz na jakiś czas w mocno dyskretnych okolicznościach. Inni poczytują to jako świetnie wypielęgnowany romantyzm, jednak prawda jest taka, że nawet on – człowiek niewiele znaczący – wolałby nie narażać swojego Kochanie na niebezpieczeństwo. Candice i tak wystawiona jest na obstrzał ciekawskich oczu, dlatego większa popularność jej niepotrzebna, zaś Braidy lepiej czuje się wiedząc, że nie dostanie kiedyś jej ślicznego kciuka obłożonego lodem.
Nie jest także z tych, co wiele myślą zanim coś powiedzą. Nie lubi bawić się w nieścisłości i zgagi nabawił się dzięki konwenansom, dlatego teraz, kiedy jest już dorosły i sam decyduje o swoim życiu, nie pozwala sobie na długie przemyślenia. Woli żałować, że coś zrobił niż, że czegoś nie spróbował. Ma sporo za uszami i traktuje to jako swoistą pamiątkę dzieciństwa, do chwili obecnej jednak jeszcze nie udało mu się zmienić toru swojego postępowania. Uściślając – nigdy nie próbował. Nie wstydzi się nastoletnich, nieudanych podrywów, jednak nie rozpamiętuje ich przy każdej nadarzającej się okazji. Nie zapomina – gnieździ w sobie wiele uczuć, ludzi i wrażeń, jednak woli cały swój bagaż zachować dla siebie samego, nauczony wstrzemięźliwości w narzucaniu się z „prawdziwymi problemami” jeszcze za czasów posiadania lat kilku. Z drugiej strony, błahostkami zbombardowałby i przypadkową osobę, co pozwala mu się szczerzyć jak głupiemu do sera na widok wyjątkowo apetycznej damskiej pupci, przy piwie narzekać na niefortunność stosunku zarobków w pracy do faktycznych potrzeb i szybko nawiązywać nowe znajomości.
Dobrą stroną jego osobowości jest otwartość na różnoraki typ ludzi. Co prawda jest homofobem i nie kryje się z tym specjalnie, wręcz pyszniąc się tym, że ma rozeznanie w tym, w jaką dziurę trzeba pchać, jednak w pozostałych kwestiach jest raczej otwarty na dialog. No cóż, wyłączając z tego niesnaski religijne, gdyż cięty jest na wszystko, co uznaje jedynie swą nieomylność. Nie ma problemu z rasizmem, posiadając w policji różnorakie osobistości genetyczne. Nie jest także z tych, co wytykają palcami grubych, zezowatych i opryszczonych. Nie brzydzi się dotknąć śmierdzącego kałem i uryną żula, często bowiem we własnej pracy ma z takimi indywiduami do czynienia. Co prawda nie zrobiłby takiemu resuscytacji w razie potrzeby, jednak nie oponowałby przed płaskim w zarośniętą mordę i profilaktycznym szturchańcem w ramię. Znosi każdy rodzaj zwierząt zamieszkujących ziemię – zarówno tych o ponoć wysoko rozwiniętej inteligencji, jak i kierowanych pierwotnymi instynktami przetrwania. W przypadku tych drugich nie jest to miłość pozwalająca na przygarnięcie takiego pod swój dach, jednak wycieczki do zoo nie odmówi. Już ma swojego pupila, za którego odpowiada i nie chciałby go (jej) narażać na konkurencję.
Jest… Zazdrosny. Nie przejdzie obojętnie obok próby przywłaszczenia sobie przez osoby trzecie czegoś/kogoś, co/kogo już dawno zaanektował. Znaczy to mniej więcej tyle, że człowiek, który wyciągnie łapę w kierunku Candice z zamiarami innymi niż pogratulowanie jej faceta, może spodziewać się nawału mandatów, wezwań w dziwnych sprawach i tym podobnych. Zauważył już jakiś czas temu, że jego słodka ptaszyna lubi to wykorzystywać i naciągać strunę jego cierpliwości, z drugiej jednak strony nie pozostaje jej dłużny, pamiętając jednak o stosownym umiarze. Nie czyń drugiemu co tobie niemiłe.
Boi się ukąszenia przez duże gady.Paskudny przypadek fobii w odniesieniu do pomidorów. Nabawił się tego jako dzieciak, obserwując sytuację, w której siostra miała potężne odruchy wymiotne powodowane przylepioną do ściany żołądka skórką pomidora właśnie. Wszelakie przeciery zje, nawet ze smakiem, jednak psychicznie wysiada przy konieczności posilenia się kanapką z plasterkiem pomidora.Czuje także irracjonalny lęk przed utratą bliskich, dlatego mocno negatywnie nastawiony jest do zawierania przez nich nowych znajomości. Boi się, że ktoś mu ukradnie tych, których kocha.Cierpi na lekką odmianę klaustrofobii. Znaczy to tyle, że nie lubi zamkniętych, niewielkich pomieszczeń, jednak odczuwa w nich jedynie mocny dyskomfort, nie popadając jednak w panikę.Boi się, że stanie się taki sam jak ojciec.
Jedną ze słabych stron Braidy'ego jest historia zdrowia z czasów jego dzieciństwa. Jako młody chłopak przeszedł kilka złamań kości udowej, co aktualnie skutkuje bólami w pochmurne dni i potokiem brzydkich przekleństw poniewierających się nieopodal kubka porannej kawy. Nie przekłada się to na jego ogólną sprawność fizyczną, jednak gdzieś tam w psychice siedzi wspomnienie tego, jak bolesne było ówcześnie narażanie kończyny na jakikolwiek kontakt fizyczny, przez co niejednokrotnie Braidy jest prowodyrem dziwnych sytuacji. Nie raz, nie dwa zdarzyło mu się nagle ruszyć nogą, unikając tym samym poklepania po udzie, czy cofać się o kilka kroków, gdy ktoś się za bardzo zbliży. Raczej nie wyjawi tego nikomu, jednak wizja kolejnego nastawiania i rehabilitowania potrzaskanej kończyny powoduje u niego zimne dreszcze. W podobnym wieku leczył się Braidy także na neuropatię odcinka łokciowego lewej ręki. Pozostałością przypadłości jest częściowy, lekki paraliż zewnętrznej strony ręki od małego palca aż po łokieć właśnie. Największą jego słabością jest jednak słodka Candice, rozpromieniająca mu dnie swoją obecnością. Nie potrafi tego ładnie ubrać w słowa, jednak obawa zarówno o jej dobrobyt jak i bezpieczeństwo jest priorytetem w większości jego działań. No zakochał się chłopak - wpadł po uszy.
Jest sprawny fizycznie, zwłaszcza na krótkie dystanse. Z powodzeniem przechodzi wszelakie sprawnościowe testy policyjne, jednak jego skuteczność spada przy przeszkodach wielokilometrowych.Nieźle idzie mu rozwiązywanie zamieszczonych w gazetach krzyżówek, czy sudoku. Związane jest to z cierpliwością, a także niewyszlifowanym dostatecznie intelektem (kiedyś głodem wiedzy).Ma niezłą pamięć fotograficzną-obrazkową, dlatego nieefektywne było w jego przypadku edukowanie poprzez słuchowiska i dialogi.Przeszedł kurs samoobrony, toteż nie jest ostatniąciotą w przypadku walki w zwarciu. Jednak nie nadużywa ofensywności tego skilla "zbyt często".Może pochwalić się prawkiem na samochody osobowe i jednoślady.